Pierwsza lekcja języka polskiego jako obcego to moment kluczowy dla uczniów. Lekko zestresowani czekają w ławkach, nauczyciel wchodzi do sali z uśmiechem i… mówi tylko po polsku. Tak, dobrze czytasz – tylko po polsku. Zero angielskiego, niemieckiego, francuskiego czy hiszpańskiego. Bezpośrednia ekspozycja w czystej postaci.
Brzmi jak szaleństwo? Tylko na początku. Bo choć taka lekcja może budzić lekki niepokój (zarówno u nauczyciela, jak i u uczniów), to korzyści, jakie za sobą niesie, są naprawdę warte tego chwilowego stresu.
Dlaczego warto?
🔸 Po pierwsze: zanurzenie w języku działa. Uczeń, który słyszy tylko polski, szybciej zaczyna kojarzyć dźwięk z kontekstem. To nie magia – to praktyka.
🔸 Po drugie: uczniowie muszą komunikować się po polsku, nawet jeśli na początku brzmi to jak łamanie języka. „Przepraszam, nie rozumiem”, „Proszę powtórzyć” – to już jest komunikacja! I właśnie o to chodzi w nauczaniu języka.
🔸 Po trzecie: uczymy się w działaniu. Jeśli Diego chce poprosić o długopis, musi go jakoś zdobyć. Z pomocą gestów i mimiki, ale daje radę i robi to po polsku 🙂
🔸 Po czwarte: uczniowie nabierają pewności siebie (jeśli potrafiłem dogadać się z nauczycielką i kolegami z grupy, to dlaczego z innymi ma się nie udać?).
Jak zacząć?
Złotą zasadą pierwszych lekcji tylko po polsku jest to, że lepiej mówić mniej niż więcej, a nasze słowa muszą być jak sceny w dobrym serialu – każde ma mieć konkretny cel. Pierwsza lekcja JPJO nie zaczyna się od przemowy nauczyciela: „Witam, nazywam się…”. Zaczyna się od działania.
Wejście. Uśmiech. „Dzień dobry!” – mówi nauczyciel. Pokazuje na siebie. „Dzień dobry!” – powtarza i wskazuje na uczniów. Uczniowie szybko rozumieją i odpowiadają na przywitanie. Potem: „Jestem Kasia. A Ty?”. Gest w stronę ucznia. I już mamy pierwszy dialog. Uczeń nie wie, co się dzieje, ale jakoś odpowiada. „Diego.” Entuzjastycznie kiwamy głową – “Jestem Diego” podpowiadamy. “Jestem Diego” powtarza niepewnie uczeń. Brawo! Tego właśnie chcemy.
Ten sam dialog ćwiczymy z pozostałymi uczniami. Na pracę w parach przyjdzie jeszcze czas, ale na razie zależy nam na tym, by usłyszeli poprawną wymowę i formę słów. Nudne? Trochę tak, ale po usłyszeniu kilkukrotnie tej samej konstrukcji uczniowie osłuchują się z nią i lepiej ją utrwalają.
Wprowadzanie form oficjalnych i nieoficjalnych
Gdy wszyscy uczniowie przećwiczyli już podstawowy dialog. Zatrzymajmy się na chwilę. Tempo pierwszych lekcji nie ma przypominać sprintu, a raczej uważny marsz. Nie bójmy się ciszy, która będzie zapadać, a co gorsza nie próbujmy jej zagadać. Gdy wszyscy uczniowie zwrócą już na nas swoje oczy, powiedzmy z zamyśleniem:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry.
– To jest oficjalne czy nieoficjalne?
Może ktoś już odważy się odpowiedzieć – ale raczej spotka nas fala milczenia i szeroko otwartych oczu. Idealnie. To dobry moment, by uruchomić internacjonalizmy, które w nauczaniu języka polskiego na poziomie początkującym są jak koło ratunkowe.
– Oficjalnie to profesor i student, doktor i pacjent. Dzień dobry – to oficjalnie czy nieoficjalnie?
Cisza zamienia się w myślenie. W końcu ktoś rzuci: „oficjalnie?”. Bingo!
Wtedy dodajemy już bardziej wprost:
– Dzień dobry to formalna fraza. A nieformalnie? To jest… cześć!
I znów wracamy do dialogów z nowo poznanym słowem. – Cześć, Diego! – Cześć, Sara! – Cześć, Martin! Tym razem uczniowie znają już schemat, więc dzielimy je na pary.
“Denis i Sara to jest para. Denis i Sara dialog nieformalny. Cześć Denis! Cześć Sara!”.
Uczniowie szybko rozumieją, co mamy na myśli i przeprowadzają dialog w parach. Kiedy skończy się cała runda. Poprośmy uczniów jeszcze raz o powtórzenie form, aby upewnić się, że wszystko wymawiają poprawnie. To ważne, zwłaszcza w nauczaniu fonetyki na poziomie A1 – niech dobre nawyki kształtują się od początku.
Na koniec – pora na obrazki. Wyciągamy przygotowane wcześniej ilustracje przedstawiające dzień i noc (lub rysujemy na szybko słońce i księżyc – artyzm nie jest wymagany). Pokazujemy słońce i mówimy:
– Dzień dobry.
Potem księżyc:
– Dobry wieczór. Dobry wieczór, Diego. Dobry wieczór, Sara. Dobry wieczór, Martin.
Pierwsze lekcje polskiego mają być właśnie takie – proste, zabawne i skuteczne.
Utrwalanie dialogów
Aby urozmaicić ćwiczenie dialogów, pozwólmy uczniom wcielić się w nowe role. Przed lekcją przygotowujemy zestaw karteczek ze znanymi imionami i nazwiskami celebrytów czy postaci fikcyjnych – przykładowe znajdziecie w “Grach i zabawach językowych – junior 1”. Podchodzimy do pierwszego z uczniów i mówimy:
“Diego, nie jesteś Diego. Jesteś Harry Potter”, “Denis, ty nie jesteś Denis, jesteś Sherlock Holmes”
Na karteczkach warto, żeby pojawiły się przede wszystkim postacie dobrze znane i zagraniczne, żeby nie przerażać uczniów koniecznością czytania po polsku. Gdy każdy otrzyma już nową rolę mówimy.
“Cała grupa konwersacja, dzień dobry, prezentacja, koktail party”
Uczniowie szybko rozumieją, że muszą chodzić po sali i prowadzić dialogi. Sami również włączmy się do zabawy. Jeżeli chcemy trochę utrudnić, dodajmy do ilustracji symbol “oficjalnie”| “nieoficjalnie” i “dzień”| “noc”, aby uczniowie mogli dodatkowo przećwiczyć nowe formy.
Wprowadzanie podstawowych poleceń
Nasi kursanci potrafią się już przywitać i przedstawić – sukces! My pękamy z dumy, że udało nam się przeprowadzić ich przez to wszystko tylko po polsku, oni zaś siedzą zadowoleni, bo zrozumieli, mimo że nikt nie rzucał im ratunkowego koła w postaci angielskiego. To dobry moment, żeby kontynuować tę falę sukcesów i… wprowadzić pierwsze polecenia.
Nie spieszymy się. Dajmy klasie chwilę ciszy, niech wszyscy spojrzą na nas z uwagą (albo nawet z zainteresowaniem). I wtedy – działamy: „Proszę wstać!”. Nie tylko mówimy, ale i pokazujemy. Ręce w górę, wstajemy razem z nimi, wskazujemy grupę: „Grupa, proszę wstać!”. Później „Proszę usiąść”, „Proszę powtórzyć” – wszystko opatrujemy odpowiednim gestem i sporą dawką cierpliwości.
Pod koniec lekcji mamy już cały zestaw: powitanie, przedstawienie się, rozróżnienie form oficjalnych i nieoficjalnych, plus kilka podstawowych poleceń. Brzmi skromnie? Może. Ale nie zapominajmy – to pierwsza lekcja nowego języka. I to prowadzona całkowicie po polsku! Najważniejsze, że uczniowie wychodzą z sali z poczuciem: „rozumiem, uczę się, idzie mi dobrze”. A nie z bólem głowy i pytaniem „co ja tu robię”.
Kilka wskazówek dla nauczyciela
Uczniów wypuściliśmy już z klasy, a zanim Wy opuścicie nasz blog, koniecznie przeczytajcie jeszcze te kilka zasad, które pomogą Wam w uczeniu polskiego tylko po polsku.
-
Reguła minimum – mniej znaczy lepiej
To nie czas na wykłady. Im mniej słów, tym lepiej. Stosujmy proste, jedno- lub dwuwyrazowe komunikaty. Ograniczamy zbędne komentarze i unikamy słów, których i tak nikt jeszcze nie zna. Zarzucanie uczniów niezrozumiałymi słowami wywoła w nich tylko stres i poczucie zagubienia.
-
Internacjonalizmy? Tak, poproszę!
Nie musimy od razu błyszczeć czystą polszczyzną. Słowa typu „prezentacja”, „start”, „numer”, „student” – są zrozumiale brzmiące w wielu językach i pomogą nam dotrzeć do uczniów szybciej. Nie martwcie się, z czasem zastąpimy je piękną polszczyzną.
-
Gesty, mimika, pantomima
Wszystko, co mówimy podczas pierwszej lekcji opatrujemy gestami. Pamiętajmy jednak, by wprowadzać spójne gesty do każdej instrukcji, tak by uczniowie nauczyli się ich i szybciej rozumieli nasze polecenia na kolejnych lekcjach.
-
Minimum teorii, maksimum działania
Starajmy się, żeby wszystko było praktyką. Nie tłumaczmy teorii, tylko wszystko co się da demonstrujmy.
Brzmi realnie? Bo jest do zrobienia!
A jeśli sami macie swoje sprawdzone sposoby na start tylko po polsku – podzielcie się nimi z nami w komentarzach. Bo jak wiadomo, dobrymi pomysłami trzeba się dzielić 🙂
Autorka: Julia Stempek Sikora
na podstawie filmu Pauliny Kuc
Dodaj komentarz:
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.