Polska język – trudna język. Mniej więcej coś takiego mówi Lala Koniecpolska, zwracając się do
Nikodema Dyzmy, podczas ich pierwszego spotkania. „Fenomenalna mencizna” z Łyskowa bardzo
krótko rozwiewa wątpliwości wyzwolonej hrabiny dotyczące tego, w jaki sposób posiąść wiedzę na
temat polskiej mowy. „Niech się nauczy.”- odburkuje kulturalnie przedstawiciel kurlandzkiej szlachty.
Stwierdzenie to, podobnie jak elokwencja wyżej to wspomnianego, bije nas po oczach swą
oczywistością i jest prawdą starą jak świat. Nauczyć się. Raz, a porządnie.
Uczyć się – nauczyć się. Pod koniec semestru nadchodzi dzień, w którym to po kolei siadam twarzą
w twarz z moimi studentami podczas egzaminu z języka polskiego jako obcego. Dociekam wtedy, nieco
się z nimi przekomarzając: „Uczyli się Państwo?” Pytanie w zasadzie retoryczne, na które odpowiedź
jest zawsze taka sama, podobnie jak temperatura na równiku. Moje dalsze drążenie tematu zazwyczaj
zbija ich nieco z tropu. „A nauczyli się Państwo?” Niby takie krótkie, z pozoru mogące nawet nic nie
znaczyć „na-”, a w jakże znacznym stopniu wpływające na rzeczywistość. I ocenę z egzaminu, rzecz
jasna. W jaki sposób wytłumaczyć w przystępny sposób różnicę między tymi dwiema formami?
Inne – nie straszniejsze. Przedrostki w nauczaniu jpjo
„Ki czort kazał Kolumbowi odkrywać tę Amerykię?” – zapytał nieco kontrowersyjnie mister Pawlak
podczas wizyty w Chicago u brata, komentując niejako rzucane mu przez życie pod nogi coraz to nowsze kłodo-wyzwania. Zanim jednak tenże Pawlak dotarł do Wietrznego Miasta, brat już zmarł.
W aspekcie dokonanym.
Aspekt to wyrażanie za pomocą języka zmieniającej się wokół nas rzeczywistości. Spoglądając na
skomplikowaną historię naszego kraju nie powinien dziwić fakt, że owe zawiłości znajdują
odzwierciedlenie również w języku. „Przypadek? Nie sądzę.” – odpowiedziałaby zapewne sama sobie
paranienormalna Mariolka. I choć to dopatrywanie się trudnościowych zbieżności to podejście pół
żartem – pół serio, nie da się ukryć, że aspekt polskiego czasownika to nieomal język w języku.
Czyli w zasadzie wszystko by się zgadzało…
Ktoś niewtajemniczony zachodzić będzie w głowę po co, do licha, potrzebne Polakom te wszystkiem
„prze-”, „wy-”, „za-”, „od-”, No właśnie. Kie licho (nas podkusiło), tudzież ki, Pawlakowy, czort.
I pomimo że, ciągnąc wątek czartowski, chciałoby się powiedzieć, nie taki diabeł straszny, jak go malują,
to jednak nauka aspektu czasownika przychodzi uczniom języka polskiego jako obcego z większym
trudem niż opanowanie przypadków. I mówię to z pełnym przekonaniem. Aspekt wymaga od nich
językowo-czasowo-przestrzennej wyobraźni. Myślenia rodem ze świata, w którym gdzieś coś trwa,
za moment się zmienia, by po chwili się zakończyć. Tę właśnie ewoluującą rzeczywistość nasi uczniowie
muszą objąć i zrozumieć. Aby pomóc im w tym procesie, przywołujmy liczne przydawki, które
wskazują na konieczność użycia niedokonanej formy czasownika. Mówmy zatem o nawykach,
zwyczajach, powtarzaniu się, i kontrastujmy to z przypadkowością, czyimś widzimisię, kaprysem,
z nagłą zachcianką czy spontanicznością.
Moje życie w dwóch aspektach
Inspiracji na lekcje języka polskiego jako obcego dostarczyć nam mogą przeróżne miejsca. Dajmy na
to, warsztat samochodowy. Aspektowe podejście uczniów trzeba na początek rozruszać, a następnie
oliwić. Patrz – samochód. Raz na jakiś czas. I nieważne w zasadzie czy syntetycznym, czy mineralnym,
a idąc bardziej w kierunku kuchni, rzepakowym, słonecznikowym czy też bardziej wyrafinowaną oliwą
z pierwszego tłoczenia. Chodzi o nawyk powtarzania oraz płynność. Nasi podopieczni muszą pamiętać,
że polski czasownik skrywa swoje drugie oblicze. Niczym doktor Jekyll. W odróżnieniu od niego, nie
jest to jednak oblicze groźniejsze ani bardziej złowieszcze, a oblicze dopełniające, które z pewnością
wymaga poznania, by dokładnie zrozumieć jaki fragment rzeczywistości, oraz w jaki sposób, „ogarnia”
dany czasownik. Dokonany? Niedokonany?
Grupujmy dla uczniów i starajmy się, żeby łatwiej przychodziło im zapamiętywanie dzięki licznym
przykładom. Dążmy do tego, aby dobrze czuli oni obie płaszczyzny i sprawnie odnajdywali się w obu
wymiarach, zakończonym i tym ciągle trwającym. Pomysły do ćwiczeń do języka polskiego jako obcego
czerpmy z własnego życia. Przecież każdy chyba ma znajomego Adama, Piotra czy Pawła, który jeśli
wyjechał wcześnie rano do Krakowa z Wrocławia, do południa do niego dojechał, po tym, jak wcześniej
obwodnicą objechał Katowice, przejechał przez trzy mosty oraz zajechał na stację benzynową. Nasza
koleżanka Ania z kolei w tym samym czasie szła na spotkanie, a po drodze jadła jabłko i piła sok
pomarańczowy. A, no i kupowała przy okazji pieczywo na kolację. Będzie ją jeść z Adamem (tudzież
Piotrem, tudzież Pawłem), bo to jej chłopak, i do wieczora przyjedzie już do domu. Z tego Krakowa.
Kiedy podstawy zostaną już opanowane w stopniu zadowalającym, zacznijmy delikatnie mieszać.
Choć Grzegorz przez miesiąc jeździł do pracy rowerem, przebijmy mu tylną oponę i zmuśmy do tego,
by dzisiaj jechał autobusem. Wykupmy wszystkie warzywa na targu obok ratusza, które co sobotę
kupuje Ewa, by w ten weekend musiała kupić je gdzie indziej. I choć trochę czasu to zajmie, to jednak
w końcu nasi uczniowie coraz sprawniej zaczną poruszać się w tym skomplikowanym aspektowym świecie.
Lubić tak, by pokochać
W różnych językach aspekt wyrażany może być na inny sposób. Aby oddać dokonaność
i niedokonaność, używa się niekiedy zupełnie innych czasowników. Uczestnicy zajęć języka polskiego
jako obcego siłą rzeczy muszą zakochać się w polskich verbach. Nauczyciel powinien poniekąd stać się
swatką. Będzie to miłość trudna, często, przez dłuższy czas, jednostronna. Zazwyczaj z opóźnionym
zapłonem, bo nawet jeśli polski czasownik żądny jest rozgłosu i popularności wśród społeczności
międzynarodowych, to miłość do niego prowadzić może przez ciernie. Dlatego też nasi podopieczni
muszą się z nim najpierw zapoznać. I szkoda tu raczej czasu na randki w ciemno. Wszystkie karty
wyłożyć trzeba od razu na stół. Kochaj albo rzuć, chciałoby się powiedzieć. Uczeń musi wiedzieć,
co go czeka i na jakie scenariusze musi być przygotowany. Jedno jest pewne. Z polskim czasownikiem
nudzić się nie można. Co za to można, to zapewne oszaleć. Z miłości, oczywiście. Również w aspekcie
dokonanym. I tak jak przeróżne bywają rodzaje tejże, tak samo rozmaite mogą być metody
nauczania języka polskiego jako obcego. Im ciekawiej i dosadniej, tym owocniej.
Osobiście serdecznie zachęcam do zaszczepiania w uczniach zamiłowania do aspektu naszych
czasowników, bo to dzięki nim odkry(wa)ją oni inny wymiar języka polskiego – już nieco mniej
obcego. A przecież o to właśnie chodzi, by po trudach uczenia się awansowali oni na wyższy poziom
i otrzymali od życia symboliczny, aczkolwiek podsumowujący poniekąd ich poczynania – przedrostek
„na-”, teraz już bardzo znaczący, który stopniowo wznosić będzie ich na wyżyny doskonałości.
Dokonaności.
Autor: Marcin Starnowski
Dodaj komentarz:
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.