Czego tu się bać? O Skypie w nauczaniu

Jak to jest z tym internetem? Większość z nas, nauczycieli, ma konto na Facebooku, niektórym Instagram, Twitter czy Snapchat również nie jest obcy. W tramwaju w drodze do pracy odbieramy i odpowiadamy na maile, czytamy nagłówki najnowszych wiadomości, sprawdzamy pogodę na najbliższe dni, szczególnie kiedy zaplanowaliśmy z uczniami wycieczkę. Dzięki internetowi mamy kontakt z byłymi studentami z drugiego końca świata, składamy sobie życzenia urodzinowe i dowiadujemy się, gdzie teraz zapuszczają korzenie. Polecamy sobie ulubione filmy lub książki i warte uwagi artykuły. Jednak gdy dostajemy pierwszą propozycję prowadzenia lekcji przez Skype, długo się wahamy. Rozum podpowiada, że warto spróbować, ale serce nie słucha i ma ochotę uciec do tak dobrze znanej sali lekcyjnej i umorusane białą kredą od góry do dołu ukryć się za wysłużoną czarną tablicą (no, może nie aż tak, kolorowe pisaki też są w porządku).

Czego tak naprawdę się boimy? Najpewniej tego, że:

a) Skype jest „nieludzki”.

Lubimy mieć kontakt z żywym człowiekiem i wiemy, że nic nie zastąpi spotkania twarzą w twarz. I mamy rację. Zdalne nauczanie zawsze wiąże się z ryzykiem, że komunikat zapośredniczony przez komputer zostanie opacznie zrozumiany, część sygnałów nam umknie i w pełni nie wykorzystamy potencjału tak swojego, jak i uczniów. Co więcej – ekran zniekształca obraz. Wiedzą to najlepiej ci, którzy przez kilka miesięcy uczyli dobrze zbudowanego, wysokiego młodzieńca w okolicach dwudziestki, a który na żywo okazał się być niskim i krępym panem w średnim wieku (jest to przykład z życia wzięty).

To wszystko nie znaczy jednak, że nie nawiązujemy z uczniem więzi. Kontakt z nauczycielem na Skypie powoduje, że zapraszamy go do naszego domu i pokazujemy cząstkę naszego prywatnego życia. W trakcie lekcji niejednokrotnie słychać i szczekanie psa, i bawiące się za drzwiami dzieci. Taka atmosfera towarzysząca nauce byłaby trudna do osiągnięcia w trakcie kursu języka w firmie.

b) technologia nas pokona.

Trudno nam sobie wyobrazić, jak ćwiczenia, które wykonujemy z uczniami na lekcji, będą wyglądać w wersji on-line. Jak bez tablicy wytłumaczyć zawiłości polskiej gramatyki? Jak kontrolować poprawność wykonania ćwiczenia? W jaki sposób przeprowadzać gry i zabawy, kiedy nie można wręczyć uczniom pionków i kostki do gry? Rzeczywiście, uczeniu przez Skype’a na początku nieodłącznie towarzyszy trema debiutanta. Musimy wymyślić nasze lekcje niejako od nowa i znaleźć swoje sposoby na przeprowadzanie konkretnych ćwiczeń, co wymaga dużego nakładu czasu i pracy. Z pomocą przychodzą platformy e-learningowe, które lwią część pracy wykonały już za nas, ale nie da się ukryć, że najlepszym sposobem na naukę pływania w odmętach zdalnego uczenia, jest rzucenie się na ich głęboką wodę.

Czy mimo to warto? I po co się tak męczyć? Jeśli nie przekonuje nas powtarzane od wielu lat twierdzenie, że od internetu nie da się uciec i że jest to naturalne środowisko życia młodych ludzi, którzy niedługo zawładną światem, wyobraźmy sobie taką scenę:

Jest sobota/poniedziałek/środa* rano/wieczorem/w nocy*. Pijemy kawę. Na piżamę założyliśmy tylko bluzę, a na nogach nadal mamy kapcie. Nieśpiesznym krokiem udajemy się do pracy, czyli z kuchni do pomieszczenia z komputerem. Włączanie laptopa i logowanie zajmuje nam maksymalnie kilka minut, tyle samo trzeba doliczyć po zakończeniu lekcji. Siedzimy. Jest nam ciepło i wygodnie.

Brzmi kusząco? Ponadto:
– w zależności od tego, czy jesteśmy rannym ptaszkiem czy nocnym markiem, możemy umawiać się na lekcje o dowolnej porze dnia i nocy, a jeśli ktoś bardzo lubi pracować, nawet w weekendy
– możemy uczyć studentów naprawdę z całego świata! (należy pamiętać tylko o różnicy czasu między krajem, w którym obecnie przebywamy a Brazylią/Koreą/Hiszpanią*)
– w krótszym przedziale czasowym możemy uczyć większą liczbę studentów, bo nie musimy brać pod uwagę czasu na dojazdy, stać w korkach, śpieszyć się ze szkoły do firmy i z powrotem
koszty naszej pracy znacznie maleją, bo możemy oszczędzić nie tylko na dojazdach, ale też kserówkach, dodatkowych materiałach czy obiedzie na mieście
– możemy pracować nawet ze złamaną nogą (no cóż, to może być również minus, kto nie chciałby wtedy trochę poleniuchować?)
– z uczenia przez internet korzystamy my sami; jesteśmy bliżej naszych uczniów i ich świata, staramy się być na bieżąco i – co tu dużo mówić – po prostu wolniej się starzejemy!

* niepotrzebne skreślić

 

Na koniec kilka tricków na oswojenie tego strasznego potwora zwanego Skype’em.

1. Nastaw się na mówienie

Żeby uczeń miał poczucie, że najpełniej korzysta z kontaktu z nauczycielem po drugiej stronie monitora, daj mu szansę poćwiczyć język w praktyce. To właśnie posiadanie lektora „na wyłączność” jest jedną z głównych zalet lekcji on-line. Część ćwiczeń z kluczem odpowiedzi uczeń może wykonać samodzielnie, do rozmowy niezbędny jest nauczyciel.

2. Nie rezygnuj z gier i zabaw.

Śmiech pomaga rozluźnić atmosferę, a dzięki temu łatwiej przyswoić lub powtórzyć materiał.
a) Tam, gdzie potrzebny jest rzut kostką, możesz umówić się z uczniem, że od teraz jego los leży w twoich rękach i to ty wykonujesz rzut za niego
b) Losowanie karteczek zamień na podawanie przez ucznia numeru (licząc karteczki, wybierasz tę o właściwym numerze i pokazujesz uczniowi do kamery)
c) Wycinanki i inne pomoce dydaktyczne w miarę możliwości podsuwaj do kamery do samodzielnego przeczytania, skanuj i przerabiaj na plansze lub wysyłaj przed lekcją z prośbą o wcześniejsze wydrukowanie

3. Wykorzystuj dostęp do internetu

na lekcji! Otwierają się przed tobą nowe możliwości. Możesz korzystać z aktualnych repertuarów kin, prognoz pogody, menu w restauracjach. Co więcej, uczniowie mogą kupować bilety na seans i rezerwować stolik przez internet. Możesz wysyłać odnośniki do niezliczonej liczby zdjęć, memów, gifów i filmików. Masz świat na wyciągnięcie ręki.

 

 

Autor: Paulina Kuc

Dodał epolish w dniu 13-09-2017 · Opublikowano w kategorii Dla nauczyciela języka polskiego
Udostępnij ten post
O małej pomocy dydaktycznej, która może uratować niejedną lekcję

W co powinien zainwestować lektor języka polskiego rozpoczynający swoją karierę? W zestaw podręczników? W duże segregatory, gdzie będzie przechowywał materiały? Read more

Po polsku od pierwszej lekcji? Tak, to możliwe!

Uczysz języka polskiego obcokrajowców? Ale znają już trochę polski, prawda? Nie? Uczysz od zera? To znaczy, że mówisz do nich Read more

Czego tu się bać? O Skypie w nauczaniu

Jak to jest z tym internetem? Większość z nas, nauczycieli, ma konto na Facebooku, niektórym Instagram, Twitter czy Snapchat również Read more

Jedna odpowiedź do “Czego tu się bać? O Skypie w nauczaniu”

  1. Malwina pisze:

    Bardzo polecam lekcje online z lektorem. Fajna sprawa dla tych, którym nie do końca chce się wychodzić z domu na kursy językowe 😉

Skomentuj Malwina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *