1 sierpnia 2019STARE (DOBRE) MAŁŻEŃSTWO
Nie mogę powiedzieć, że byłem szczególnie smutny, gdy Basia oznajmiła mi, że wyjeżdża do sanatorium. Od dawna marzył mi się spokój, marzyło mi się trochę czasu bez niej. Miałem dość jej oceniającego spojrzenia przesuwającego się po moim (niezbyt szczupłym) brzuchu, dość moralizatorskich komentarzy dotyczących strojów współczesnej młodzieży. Mnie tam te stroje nie przeszkadzały, lubiłem wyglądać przez okno, patrzeć na radosne dziewczęta w sukienkach, na to jak się śmieją, cieszą latem i wakacjami. Przypominały mi młodą Basię, nasze pierwsze wakacje, dzień kiedy ją poznałem. Była taka piękna z wielkimi błyszczącymi oczami, z szerokim uśmiechem, gdy tańczyła na tamtym weselu. Wszyscy przystawali, żeby popatrzeć. Każdy chciał z nią zatańczyć, ale nikt nie mógł zdobyć się na to, żeby podejść. Sam pewnie bym się nie zdobył, ale…. Nie powinienem o tym myśleć, tamta Basia już nie istniała.